Knyszyn
ConSky.pl

LEGENDY - KNYSZE JAK KNYSZYN 2019-08-06 10:50 Magda

Dzień był pogodny. Letnie słońce wskazywało południe. Kobiety w mrocznej izbie krzątały się przy przygotowaniu obiadowego posiłku dla chłopców pracujących w obejściu gospodarskim. Wydobywające się na zewnątrz, strzechą słomianej chaty zapachy, drażniły nozdrza znanym wspaniałym aromatem.

Opodal, w niewielkiej odległości od chat, skrajem puszczy, przechodziły główne trakty wędrowne z Warszawy do Wilna, oraz z Ukrainy na północ Podlasia i dalej.

Wśród leśnej ciszy dał się słyszeć stopniowo narastający tętent końskich kopyt. Zbliżają się jakoweś jeźdźcy. Swoi to, czy nieprzyjaciel? Witać czy uciekać? Ale wprawne oko utwierdza w przekonaniu. To swoi.

Zbliżał się orszak.

Kobiety z kilkorgiem drobiazgu wybiegały przed chatę, by przywitać gości jak obyczaj nakazuje. Chłopi zaś pozostawali w znacznej odległości, jakby ubezpieczali przed nieprzewidzianymi okolicznościami, jak samozachowawczy instynkt każe.

- Zdrożeni jesteśmy, dajcie dobrodziejko jadła i picia, a wynagrodzim.

- Bardzo jesteśmy wszyscy radzi, witamy serdecznie tak wspaniałych gości. Czym chata bogata.

Zakrzątały się kobiety, a żwawo. Jest mleko i jest miodny napój. Przygotowane na obiad pierogi, na liściu chrzanu najpierw, następnie podawane były na bieżąco. Podróżni jedli, szczerze zachwycali się specjałem i chwalili.

- Cóż to za specyfik, dobrodziejko, którym żeście nas ugościli – dziękując na odjezdnym, zapytał ten najważniejszy jeździec.

- Knysze, Najjaśniejszy Panie, knysze – odrzekła kobieta tuląc do piersi złocistego talara i także dziękowała, a kłaniała się długo, aż jeźdźcy zniknęli.

Innym razem przejeżdżali znowu tam, gdzie jedli knysze. Znali już smak aromatycznych pierogów z cebulą i z dziczyzną za liściu chrzanu podawanych. Polubili.

- Jako to, te pierogi, dobrodziejko się zowią? – zapytał najważniejszy jeździec, a król to był.

- Knysze, Najjaśniejszy Panie, knysze –  z pokłonem odpowiedziała kobieta.

- A jakże to sioło się zowie?

- My leśni, najjaśniejszy Panie i leśne sioło. Tak się nazywamy.

- więc wcale się nie nazywa. Od dziś to leśne sioło KNYSZYN zwać się będzie.

Tak pozostało.

Odtąd mówiono: - To gdzie jedliśmy knysze?

- W Knyszynie!

Wkrótce król pobudował tu swój dwór, ulubione miejsce pobytu. Okolica piękna. Wielki las i rzeka. Tutaj bardzo często przebywał, odpoczywał i polował. Sioło KNYSZYN, za sprawą i przywilejem królewskim, stało się znaczącym miastem na Podlasiu, stolicą najbogatszego starostwa.

Tomasz Krawczuk

Knyszyn, 06.10.1995