Królowa Bona nadużycia kanclerza Mikołaja Radziwiłła, władającego dobrami knyszyńskimi, wykryła dopiero w kilkanaście lat po jego śmierci. Wówczas syn kanclerza, również Mikołaj biskup żmudzki zapisał Knyszyn królewiczowi Zygmuntowi II Augustowi. Zawładnięcie Knyszynem stało się sprawą zbyt głośną i biskup nie widział innego wyjścia z kłopotliwej sytuacji. Zapisu tego dokonał w Wilnie 18 grudnia 1528 roku. Młody królewicz Zygmunt II miał wtedy osiem lat.
Królowa Bona i mianowany przez nią starosta Knyszyński, Aleksander Chodkiewicz, około 1538 roku w osadzie, w pobliżu dawnego dworu Radziwiłłów, założyli miasto Knyszyn. Wydzielono pewną ilość lasu do wykarczowania na użytek miejski. Karczunek przebiegał bardzo powoli. Dlatego Królowa Bona do karczowania puszczy pod uprawy rolne sprowadziła robotników oraz biegłych w rzemiośle rolniczym i leśnym z Czech. Po ustalenie zakresu robót i po porozumieniu się o sposobie i wielkości zapłaty, przysposobiono do karczowania dziewiczej jeszcze puszczy. Roboty nabierały tempa i rozmachu, choć to była praca trudna, żmudna i ciężka. Za każdym razem, kiedy tylko Królowa wizytowała przebieg robót karczunkowych, nie była zbytnio zadowolona. Według niej roboty te przebiegały leniwie i zbyt wolno. Powtarzała zawsze, że to ma być zrobione:
- Presto, presto…szybciej, szybciej…!
Czescy wyrobnicy wydedukowali sobie, że skoro muszą pracować szybciej, by szybciej skończyć, to także mogą wziąć i większą zapłatę. Uważali, że zasługują na godziwsze wynagrodzenie i wystąpią do królowej o dopłatę. Zatem, gdy pojawiła się królowa Bona z następną wizytacją, stanowczo oświadczyli, że wiadomo jak praca jest ciężka i skoro mają szybciej i szybciej mają zakończyć to czego się podjęli, więc zasługują też na większa zapłatę. Usłyszeli, oczywiście, odmowę.
- Wielkość robót pozostaje taka sama, to i zapłata pozostanie taka sama. Zawsze trzeba pracować dobrze i szybko…
Nie spodobała się czeskim najemnikom taka odpowiedź. Kiedy tylko Królowa odjechała, zbuntowani Czesi przerwali robotę i podpalili na znak buntu sterty naobcinanych gałęzi i wykarczowane drwa. Wielkim ogniem zajęło się całe wyrobisko w dolinie rzeki Nereśli. Wielkie i czarne chmury dymu przysłoniły słońce, zawisły grubą warstwą nad okolicą. Nikt tego ognia nie gasił, w następstwie zapaliło się podłoże torfowe. Tak wielkiemu pożarowi sprzyjał upalny i bezdeszczowy okres lata. Paliło się wszystko na ziemi i żarem przepalał się grunt przez wiele długich dni. W ziemnym popiele ginęły ptaki i zwierzęta, których ścieżki wędrownicze i wodopojowe wiodły przez te dolinę. Często całymi stadami tonęły w popielistej otchłani.
Wreszcie po wielkiej suszy nadeszła wielka ulewa, bardzo często rozświetlana błyskawicami i wstrząsana grzmotami, paląca się ziemia gasła, pod następującymi po sobie kolejnymi falami deszczu i gasła… aż naprawdę zgasła. Wypaliła się wielka dolina. Ziemia spopielona i wyjałowiona przez lata stanowiła wielkie pustkowie. Wreszcie na życzenie Króla Zygmunta Augusta, staraniem ówczesnego starosty knyszyńskiego, Piotra Chwalczewskiego, usypano groblę przez dolinę, wypalony obszar okopano rowami i tak powstał wielki staw, wówczas największy w Europie sztuczny zbiornik wody, wielki Staw Czechowski. Nad stawem powstała wieś o nazwie Czechowizna, świadectwo przebywania tu niegdyś sławnych na onczas robotników i inżynierów.
"Staw Czechowski dotrwał do obecnych czasów jako Jezioro Zygmunta Augusta i przetrwał późniejszy czterowiersz:
Staw ten egzystuje od dawnych już czasów,
Pamięta Jagiellonów, panowanie Sasów.
Przetrwał burze dziejowe, inwazje moskali, Król Zygmunt go założył, Czesi wykopali."