Po pierwszej wojnie światowej i po odzyskaniu niepodległości w 1928 roku w Knyszynie powstała Polska Szkoła Powszechna i mieściła się w domu Powichrowskiego przy ul. Grodzieńskiej i była tam do 1919 roku. Potem przeniesiono ją do domu Marii Dąbrowskiej przy ul. Białostockiej, gdzie była aż do wybudowania własnego gmachu szkolnego w 1926 r. na tejże samej ulicy.
Gmach najstarszej części obecnego Zespołu Szkół Ogólnokształcących wówczas Szkoły Powszechnej przy ul. Białostockiej był budowany na ziemi i placu cmentarza i cerkwi unickiej, co do którego Zarząd Miejski w Knyszynie wszedł w porozumienie z księdzem proboszczem knyszńskim i drogą prawną w 1923 roku notarialnie pozyskano plac pod budowę nowej szkoły. Zamieniono inne place na ten plac pocmentarny i w latach 1925 - 1926 pobudowano tam szkołę.
Koszty budowy tej szkoły wyniosły około 150 000 zł. polskich, którą to sumę w 50% pokrył skarb państwa, jako rekompensatę za zniszczony dotychczasowy budynek szkolny, następnie 25% sumy pokrył Sejmik powiatowy, a pozostałe 25% pokryło miasto Knyszyn wraz z wszelką robocizną ziemną i szarwarkową.
Czas płynął. Budowa nowej szkoły nabierała rozmachu, a miasto żyło nowym dramatem. Historia prawie naiwna, jak z kiepskiego horroru, gdyby nie to, że prawdziwa. Była to historia jak głos z zaświata, kontrastujący z tym, czym żył Knyszyn. Niemal co wieczór i nocą rozgrywały się sceny dramatów i tragedii ludzkich, spowodowane takim prozaicznym faktem, że szkoła była budowana na cmentarzu unickim.
To strachy przeciwdziałały tej budowie. Oto późnym wieczorem wracał pewien człowiek z rynku knyszyńskiego do swojego domu ulicą Białostocką. Gdy zbliżał się do budowanej szkoły, dobiegały go jakieś dziwne odgłosy. Przypominano mu, że przy tej budowie dzieją się niepojętne i niewytłumaczalne rzeczy. Poczuł niepokój. Starał się całą tę drogę powrotną do domu traktować jak zabawę, jak grę, ale serce mu tłukło w piersi, nie spodziewał się, że tak się przejmie. Było pusto na ulicy, nikogo przed nim i nikogo za nim nie było. Już prawie we wszystkich domach jaśniały prostokąty okien. Szedł szybko i nerwowo. Zdawało się, że jest ze wszystkich stron obserwowany w tej srebrzystej poświacie księżyca. Wykorzystał cienie budynków i drzew. Nagle zatupotały rusztowania odgłosami kroków. Rzucił się na drugą stronę ulicy. Rozległy się wołania:
- Tu jest! Mamy go!
Ruszył biegiem nie odwracając się. Dotarł do domu swego bardzo wystraszony i mocno spocony. A serce? Wydawało się, że pierś rozsadzi!
Następnym razem, kilku młodych ludzi ogarniętych animuszem, wracało wreszcie z karczmy do domów. Przybliżali się do budowanej szkoły na cmentarzysku. Noc była niewypowiedzianie spokojna. Wszystko zdawało się być zawieszone w oczekiwaniu czegoś tajemniczego. To oczekiwanie opanowało także i ich. Opuściła towarzysząca wesołość. Nagle załomotało rusztowanie i jakieś gwałtowne zawirowańie powietrzem spowodowało silny wiatr. Wszystkie włosy stanęły im dęba na głowach. Trzej mężczyźni zdali sobie sprawę, że to jest coś niebywałego i nienormalnego. Ze strachu nie wiedząc co robić i wpadając jeden na drugiego rzucili się do ucieczki. Uciekali w kierunku swoich domów. Otrzeźwieli i strach dodawał im skrzydeł.
Innym razem szły dwie kobiety chodnikiem. Nie było jeszcze zbyt późno, pierwsze mroki. Gdy zbliżały się do placu budowy usłyszały, jak krząta się ktoś po ciemku na rusztowaniach w tej chwili, która się rozpada i zarzuca swoje nieludzkie sieci przed nocnymi łowami. Bały się okropnie, bo zastraszała ich pora ciemności, w mroku zajętym już przez nocne moce. Dreszcze obfite przebiegały po plecach. Nagle znalazł się przed nimi ui odległości może dwudziestu kroków, w księżycowej poświacie, rosły osobnik ubrany w brunatny wór i przyciskał do piersi skrzyżowane dwa jasne piszczele. Prawie truchlejąc, prędko weszły na środek ulicy i tak pełne strachu szły środkiem, którędy jeżdżą furmankami księża z Panem Bogiem wierząc, że nic złego im stać się nie może na drodze, którą sam Bóg podążał.
Dzieciom było przykazane, aby przed zachodem słońca już byli w domu, a do budowanej szkoły nie zbliżali się i byli od niej z daleka. Dorośli także woleli przechodzić koło szkoły kiedy jeszcze było widno.
Późnym wieczorem wracał zdrożony jeździec na koniu wierzchem do Knyszyna. Nagle koń stanął dęba i rżąc zatrzymał się na miejscu. Drżał cały niczym krzew na wietrze i dreptając w miejscu nie chciał ruszać dalej. Wreszcie jeździec zsiadł, wziął za uzdę drżącego konia i wraz z nim przeszedł środkiem ulicy obok budowli, przy której dostrzegł cień człowieka w białym całunie narzuconym na ramiona, ale ów cień zaraz zniknął i nagły wiatr świstał i skowytał wśród rusztowań. Gdy tylko jeździec dosiadł rumaka, ten szalonym galopem pomknął dalej, jak najdalej od tej budowy w stronę knyszyńskiego rynku.
Wiele jeszcze innych dziwnych i nieopisanych rzeczy działo się w trakcie budowy tej szkoły, a wszystkie działania duchów po to, aby przeszkodzić budowie na miejscu wiecznego spoczynku. To duchy niespokojne spoczywających ciał na tym zaniechanym cmentarzu tak przeciwdziałały.
Ale budowa stale postępowała naprzód i wreszcie w 1926 roku nastąpiło przekazanie szkoły do użytku z udziałem wojewody i poświęcenie. Szkoła otrzymała nazwę: PUBLICZNA SZKOŁA POWSZECHNA III STOPNIA. Początkowo rodzice nie chcieli puszczać swoich dzieci do tej nowej, a strasznej szkoły. Ale nauka przecież odbywała się nie wieczorami lecz dniem, a także szkoła została wyświęcona i strachy już odstąpiły.
W obecnej dobie szkoła jest znacznie rozbudowana.
Istotnym wydarzeniem w dziejach szkolnictwa knyszyńskiego było oddanie do użytku w 1962 roku nowego budynku liceum. Budowa trwała 2 lata i żadne strachy nie miały nic przeciwko temu, nie przeszkadzały. Do budynku szkoły z okresu międzywojennego dobudowano dwupiętrowe skrzydło, w którym obok izb lekcyjnych znalazła się biblioteka, stołówka, świetlica, mieszkania dla nauczycieli, pomieszczenia biurowe i sala gimnastyczna. W następnych latach dobudowano od strony ulicy Białostockiej cztery izby lekcyjne oraz zabudowano powstałą wnękę między budynkiem starym a nowym budynkiem liceum, uzyskując kolejne izby lekcyjne.
Od ładnych kilku lat jest budowana hala sportowa na przedłużeniu sali gimnastycznej. Budowę rozpoczęto w lutym 2002 r., planowane zakończenie budowy miało nastąpić 30 czerwca 2003 r. Termin ambitny, ale nie został dotrzymany. Budowana hala sportowa nie została przekazana do użytku, jest jeszcze ciągle w budowie. Zapewne strachy i złe duchy nadal przeciwdziałają i doprowadzają wykonawców budowlanych do bankructwa, a było już ich dwóch, będzie wykonawca trzeci i czy wreszcie ten ostatni?
Dzisiaj Zespół Szkół Ogólnokształcących w hnyszynie, pomimo mniej lub bardziej groźnych przeciwności i niedawnej, bo w 2005 r. próby likwidacji trwa w całości organizacyjnej i jest chlubą Knyszyna w dziedzinach nauczania podstawowego, gimnazjum i liceum ogólnokształcącego oraz w działalności społecznej, kulturalnej i honorowego krwiodawstwa.
Tomasz Krawczuk
Knyszyn, 09.04.2006